Archiwa tagu: analiza

Kwiecień 2020 – podsumowanie

Kwiecień już za nami pora więc pochylić się trochę nad tym, minionym już okresem. Zestawienia i tabele czekają 🙂
Żartuję oczywiście, bo nie ma sensu robić nawet tych moim prostych analiz (jak wcześniej). Niewiele się bowiem działo.
Kronikarskim obowiązkiem, coś jednak napisać trzeba.

Biegi: 89,8 km
Chodzenie (nordic walking): 29,04 km
Rower: 29,33 km

Mimo klimatu (wirusowemu) wybitnie niesprzyjającego bieganiu nie odpuściłem całkowicie. Na biegi wychodziłem nawet regularnie.
By nie narażać się na jakieś nieprzyjemności, wynalazłem świetną trasę w okolicy. Prowadzi łąkami, przez odludne tereny więc udało się nie łamać zakazów leśnych, jak i szanse na spotkanie żywego człowieka ograniczone zostały do minimum. Trasa ma około 2.5-3 km (jest solidne podejście jak i spokojny zbieg). Jak chcę więcej to już muszę robić na niej pętelki (z lenistwa po płaskiej części).
Pewnym wyzwaniem była dla mnie godzina aktywności, bo by dodatkowo zapewnić sobie spokój treningowy, na bieganie chodziłem około 07:00.
Pod tym względem należy być zadowolonym. Regularność jest utrzymana, nie ma tak, że jestem na 0% formy.
Minusowo zaś wyglądało moje zacięcie do tych biegów. Chęci jakoś wystarczało mi co dnia na rundkę 5-7 km truchtania. Słabo trochę. Czuję, że to mało, a dodatkowo lenistwo wspomożone solidnymi domowymi obiadkami powoduje, że widzę w lustrze ciągle solidny bęben z przodu 🙂

Oprócz biegów w dalszym ciągu coś tam się ćwiczyło w domu. Im jednak robi się ładniej na dworze + poluzowali możliwości poruszania się (czyli np. można już wyjść na rower) tym gimnastyka zaczyna upadać. No niestety, jakoś brak mi zaparcia do biegów, roweru, chodzenia i jeszcze ćwiczeń. Silna wola to ciężka sprawa 🙂

Tyle w sumie mogę napisać o kwietniu. Nie trenuję wybitnie, ot biegam dla siebie z czystej chęci biegania. Czy to źle? Chyba nie, brak na horyzoncie jakichś zawodów biegowych, nie ma co rozpaczać, że biegam te paręnaście sekund wolniej niż kiedyś. Przyjdzie czas to się chyba jeszcze uda spiąć.

Poniżej takie widoczki mam przy bieganiu. Aż się nie chce wracać do miasta 🙂

Poranek
Konkurencja do biegania.
Wiosna na całego już i tu.

Luty 2020 – Podsumowanie

Drugi miesiąc 2020 roku zakończony. Chcąc podsumować to jakoś krótko stwierdziłbym, że są plusy i minusy minionego okresu. A jakie? To poniżej.

Luty 2020 – podsumowanie kolejnego miesiąca treningowego.

WAGA
Ten punkt to w dalszym ciągu moja porażka. Niestety nic z masy nie urwałem, a nawet rzekłbym, że jeszcze przybrałem 🙁 Jak zacząłem zauważać na skali okolice 93 kg to poczułem się marnie. Źle bardzo, zły jestem na siebie. Tragiczna dieta dalej u mnie funkcjonuje i jak widać ilość treningu nie przeważyła jeszcze szali u wagi w stronę kiedy jednak spalam więcej niż przyjmuję.
Powiedzmy szczerze będą z tego kłopoty. Nie umiem (i nie uważam za zdrowe) jakiegoś turbo odchudzania. Przez pozostałe do maratonu 2 miesiące raczej nie schudnę więcej niż 8 kg (a i to nierealne raczej). Oznacza to, że na starcie stanę z wynikiem sporo powyżej 85-86 czyli umęczę się fest 🙁

REGULARNOŚĆ
Tu wszystko ok. Każdy tydzień to minimum 4 treningi. Zawziąłem się w sobie na tyle, że i deszcz mi nie przeszkadza by wyjść z domu 🙂 A to oznacza w moim przypadku wiele, bo z definicji nie biegałem kiedyś kiedy padało przed rozpoczęciem biegu 🙂

KILOMETRAŻ
Fajnie poszedł mi luty. Z suchych, miesięcznych dat pokonałem 160 km. Jeśli zaś liczyć pełnymi tygodniami (a tak wychodzi na wykresie) to klepnąłem 180,37 km. Założenia moje spełnione zostały w każdym razie w 100%. Dystans zwiększony w bezpieczny sposób. Nic zdrowotnie się nie posypało czyli ok.
Jeśli kogoś ciekawi co biegałem to raczej było to biegi spokojne, jednolitym tempem. Pilnuje tempa by nie biec zbyt szybko (powyżej swoich możliwości). Ewentualne urozmaicenia w moim przypadku to część treningów w wymagającym trailowym terenie (początek miesiąca) a końcówka to przeniesienie się na asfalt. Weekendy to zwyczajowe trasy w okolicy Gór Sowich, czyli sporo siły biegowej (podbiegi) i zbiegi. Jedyne szaleństwa na jakie sobie pozwoliłem to jeden bieg z narastającą prędkością (3 km, każdy szybciej) no i jakieś biegowe zabawy w stylu ostatnie x-set metrów niektórych biegów mocno.
Musi to wystarczyć bo nadwaga i spory deficyt wytrzymałości nie pozwalają jeszcze na nie wiadomo jakie cuda runningowe 🙂

DZIAŁANIA UZUPEŁNIAJĄCE
Również tu mogę dopisać sobie plusika. Utrzymałem ćwiczenia w domu, do biegania dodawałem też sporo spacerów i chodzenia z kijkami. Plan na kolejny miesiąc to delikatne zwiększenie dynamiki rozwoju ćwiczeń (w znaczeniu czasowym jak i dodanie trochę ciężarów) jak i wolne włączanie w plan roweru. Liczę, że pogoda i dłuższy dzień pozwoli już spokojnie kręcić dystanse jednośladem.

CO W MARCU?
Plan na marzec to dystans 200 km. Dojść do tego chcę w sposób zrównoważony, czyli dokładając jeszcze po trochę do każdego treningu, a nie krótko w tygodniu i jakieś dzikie longi w weekend. Oczywiście sumarycznie dłuższe wybiegania muszą się pojawić ale to w jakiś kombinowany sposób. Np. teraz w końcu lutego zrobiłem 6 km spacer nordic walking i bezpośrednio po tym przebiegłem 13,5 km. Fajnie to weszło, zmęczyło. Pewnie coś takiego powtórzę a jeśli będą tylko same biegi to z zakresu 15-17 km.

Styczeń 2020 – Podsumowanie

Pierwszy miesiąc roku 2020 już za nami. Szybko to idzie, powiedziałbym nawet, że stanowczo za szybko 🙂
Jako, że wykonałem mocny krok w stronę sfinalizowania moich biegowych planów – zapisałem się (i opłaciłem) maraton w Jelczu-Laskowicach to wypadałoby skończyć obijanie się i zacząć treningową orkę 🙂
Z tej okazji postanowiłem powrócić do krótkich podsumowań miesięcznych okresów treningowych. Może to być ciekawe dla tych co czytają. Zobaczą co można nabiegać stosując moje pomysły i dlaczego tak samemu nie robić 🙂
No to lecimy.

Styczeń 2020

WAGA
Jak to u mnie poziom startowy projektu niziutki. Po świątecznych obżarstwach waga wskoczyła na niepokojące obszary 91-92 kg. Na ten moment zaczynam powolutku schodzić w dół, ale ciągle są to gramy a nie kilogramy. To źle, czuję zwyżkę wagi, Jednak jak było 85-86 kg biegało się lżej (cóż za nowość :)). No cóż, pochylę się nad swoją dietą a jak wrócę znów do większych dystansów biegowych powinno to się samoistnie poprawić.

REGULARNOŚĆ
Jest ok. Swoją normę 3-4 treningów biegowych trzymam. Praktycznie w całym styczniu robiłem po 4 treningi na tydzień, chyba tylko jeden raz były 3 (a to tylko dlatego, że wstrętnie padało -a jak pada przez rozpoczęciem to nie biegam 🙂 )

KILOMETRAŻ
Oj, nie ma się czym pochwalić. Jakieś uwstecznienie nastąpiło. W środku tygodnia biegałem po 5-7 km/trening, a weekendy to nie więcej niż 12 km/trening. Dawało to przebiegi poniżej 30 km/tydzień. Styczeń zamknąłem więc wynikiem 90,7 km, co jest wartością tragiczną 🙁
Mały plus to fakt, że z każdym kolejnym tygodniem trochę dystansu dokładałem i już pod koniec stycznia weszło prawie 30 km.

DZIAŁANIA UZUPEŁNIAJĄCE
Oprócz biegania sporo było w styczniu chodzenia. W sposób „zorganizowany” czytaj zmierzony nabiłem 35,35 km. Zwłaszcza pierwszy tydzień roku to dużo spacerków. Świeżo byłem wtedy po chorobie i biegać jeszcze sił, chęci nie było.
Co ważniejsze, w końcu … regularnie zacząłem w domu ćwiczyć. 5 treningów/tydzień robię. Jakieś efekty już widzę, ciało obudziło się z uśpienia 🙂 I pompek parę się już machnie lżej niż na początku i brzuch, grzbiet,barki trochę już mocniejsze. Jest więc dobrze. W dni niebiegowe tuptam jeszcze na steperze, symulując sobie wchodzenie po schodach. Siła z tego powinna być.

CO W LUTYM?
Żartów nie ma, trzeba by wydłużać bieganie i zadbać o miskę. Zastanawiam się tylko jak mocno dowalić sobie na treningach. Z 90 km na 200 to by chyba było samobójstwo i wątpię bym wytrzymał. Chyba trzeba celować w jakieś 150 km a dopiero w marcu powitać 2xx. Tylko wiadomo… czasu mało i do maratonu znów super dyspozycji nie będzie.

Zaczynam 2020

Nie no, tak źle to nie jest. Nowy rok zaczął się sporo wcześniej i o dziwo fakt ten odnotowałem 🙂 Ułożyłem sobie (w głowie) również plany startowe na 2020 bo wiadomo, jak to biegać a planów nie mieć 🙂
Będzie to ciekawy rok. Imprezowo – może nie, bo kalendarz biegowy układam dość typowo . Będą w nim praktycznie wszystkie moje stałe punkty programu, ale chcę powrócić do paru imprez, które biegłem sporo lat temu. Ot, taki powrót do przeszłości.
Ciekawy rok ma być przede wszystkim z powodu próby połączenia „wody z ogniem” czyli pogodzenia mojego trenowania z zawodami, do których w.w. trening raczej średnio nadaje. Czemu tak uważam to napiszę niżej.
W każdym razie uważam, że może to być interesujące połączenie. Trudne, nie wróżące sukcesu, ale kto wie co przyniesie los 🙂

W skrócie założenia roczno-treningowe są zaś takie:

Zawody:
1. Maraton w Jelczu-Laskowicach – maj (o ile będzie :)),
2. Nocny Bieg Szerszenia – czerwiec,
3. Półmaraton Wałbrzych – sierpień,
4. Bieg Pustelnika, Bieg w Twardogórze – wrzesień,
5. Bieg Niepodległości Świerki i Półmaraton Górski Orzeł w Sokolcu – listopad
6. Jak będzie chęć i zapał to pobiegnę City Trail we Wrocławiu w końcówce roku. To już tak dla przyjemności 🙂

Trening:
Zbyt szerokie mam tu przemyślenia by rozpisywać się dokładniej. W telegraficznym skrócie, trening będzie zorientowany na maraton. Chcę go poprowadzić nietypowo, bo o ile maraton ma być płaski to biegać chcę głównie „terenowo i górsko”. W sumie tak jak do tej pory – sporo terenu pod Oleśnicą a weekendy to Góry Sowie.
Dodatkowo sporo będzie w tym roku roweru no i tych nieszczęsnych ćwiczeń ogólnorozwojowych 🙂

A czemu to ma służyć i dlaczego tak?

Przez lata swojego biegania udało mi się dość dobrze poznać swoje możliwości. Wiem, jakie są moje mocne i słabe strony.
Moją największą słabość upatruję w braku diety (a co za tym idzie tragicznej wadze) i „olewaniu” wszystkiego tego co może pomóc w lepszym i łatwiejszym osiąganiu celów biegowych. Mam tu na myśli np. zerową ilość ćwiczeń ogólnorozwojowych, „głupie” trenowanie (np. brak długich wybiegań tak gdzie są one potrzebne). Te rzeczy powodują, że nie jestem zadowolony ze swoich postępów i wiem, że mam ogromne rezerwy, do których nawet nie sięgam.
Z drugiej strony najmocniejszą moją cechą jest systematyczność i upartość w dążeniu do celu (kiedy ten cel mam jasno określony).

Wiedząc powyższe wybrałem na swój główny cel w pierwszej połówce roku – maraton. Ma to być maraton w Jelczu-Laskowicach. Z reguły odbywa się on na początku maja. No chyba, że go w tym roku nie zrobią jak pisałem wyżej 🙂 🙂
Maraton (dla mnie) uważam za bardzo rozwojowy. Jako osoba cięższa i starsza raczej nie mam szans na szybki progres skupiając się teraz tylko na krótkich dystansach. Prędzej skończyło by to się jakąś kontuzją.
Przygotowania do maratonu zaś ładnie „oddają” i pozwalają stopniowo poprawiać się na wszystkich dystansach. Trening teoretycznie może być lżejszy bo bazował będę na sile i zwiększeniu kilometrażu. Przy takim bieganiu (wiem z poprzednich lat), w którymś momencie rusza mi ładnie w dół masa. Jeśli ogarnę w końcu i dietę efekty mogą być piorunujące.

Powiem uczciwie, że na maratonie nie spodziewam się sukcesu. To chyba jednak za szybko (tylko ~3 miesiące z teraźniejszej, słabej formy) by osiągnąć spektakularny czas. „Terenowe” bieganie jest też pewną niewiadomą w przełożeniu na asfalt. Finalnie, w maju jest też ryzyko, że będzie gorąco.
W świetle tego – gdyby złamał 4 godziny byłbym bardzo zadowolony. Chodzi jednak bardziej o wdrożenie się do reżimu treningowego, rozkręcenie maszyny 🙂 Na lepsze efekty liczę w drugiej połowie roku kiedy to więcej mam 10 km i 21 km.

A jak będzie to zobaczymy 🙂 Ostatnio niewiele piszę o swoim bieganiu/trenowaniu, ten projekt będzie świetną okazją by na bieżąco, trochę więcej popatrzyć czy mogę jeszcze dobrze biegać.

Po okręgu

Moje bieganie prowadzi po sinusoidzie. A może po okręgu? A najlepiej po sinusoidowanym okręgu 🙂

Statystyka 2019. Kilometraż tygodniowy, tygodniowa ilość treningów biegowych i waga

Wspinam się mozolnie na kolejną górkę, widać szczyt, już na nim jestem by za chwilę zacząć opadać w dół. Droga w dół dobija, zniechęca ale uparty jestem więc dalej prę w przód. Kolejna górka, kolejny krok w przód…. Finalnie zaś ląduję w punkcie wyjścia. Jak zawsze w dole by mozolnie zacząć kolejną drogę. Każdy kolejny szczyt jest jednak trudniejszy, coraz słabiej drze się do przodu…

Taki był ten rok. Wiem dlaczego (a może i nie?) ale niewiele robię by to zmienić. Tyle lat te same błędy, tyle razy niefartowne sytuacje… Ciężko mieć do kogoś pretensje skoro sam tak decyduję.

Pobiegałem już co chciałem, byłem na zawodach, na których być chciałem. Dalsza turystyka mnie nie kręci – jechanie w inny kraj by pobiec to nie dla mnie. I kasy szkoda (nie ma) i czasu.
W głuchą noc przemierzać górskie ścieżki to już też nie. Cóż to da, skoro meta daleko, a limit czasu ku końcowi zmierza.
Szybszy niż wiatr nie będę 🙂 Lata lecą, kilogramy stoją. Od lat biegam źle. Trenuję? Nie, biegam tylko, lecz ciągle nie tak jak należy. Strach mi towarzyszy na starcie, że znów zabrakło czasu, kilometrów, za gorąco, za zimno. I znów nie tak będzie na mecie…

Cóż widać tak musi być. Chciałbym, by 2020 był jakimś przełomem ale chyba nie stanie się nic niezwykłego. Stoję na starcie a widzę już metę. Niestety bez zadowolenia z pokonanego wyścigu.
Oby chociaż w ten kolejny, 8 już rok tej wytrwałości nie zabrakło by mozolnie piąć się pod górę…

Podsumowanie – marzec 2019

Ani się człowiek nie obejrzał i już po marcu.
Tak jak spodziewałem się czas leci stanowczo za szybko. Trenuje się i owszem, ale skoro sam czuję niedosyt znaczy, że nie idzie w 100% tak jak powinno.
Spora w tym zasługa tyg.10 kiedy to rozłożyło mnie tak złośliwe choróbsko, że wypadł mi cały tydzień (brak jakichkolwiek aktywności). Osłabienie trzymało niestety i w kolejnym tygodniu. Zamiast „lecieć” do przodu mozolnie wracałem na ledwo co osiągnięty poziom.
Cóż, łącznie spowodowało to, że kilometraż, ilość treningów i reszta parametrów nie wyszła tak jak chciałem.
Widać to dobrze na wykresie:

Analizując poszczególne składowe miesiąca:

WAGA
Bez zmian. Dobrze, że chociaż w górę już nie leci 🙂

KILOMETRAŻ + ILOŚĆ/JAKOŚĆ TRENINGÓW
Poza nieszczęsnym tygodniem nr.10 dalej w miarę regularnie robię 4 treningi na tydzień. Dało to 101km, identycznie jak w lutym.

TRENING UZUPEŁNIAJĄCY
Średnio. Ćwiczenia coś nie są moim „konikiem”. Parę razy coś tam porobiłem ale dalej mocno w kratkę.
Ładnie za to ruszyłem do przodu z rowerem, co liczę okaże się dobre w ostatecznym rozrachunku. W lutym zrobiłem rowerem 16,85 km, w marcu już 151 km.

SAMOPOCZUCIE/MOTYWACJA/ZDROWIE
Nie wymyślę tu nic odkrywczego 🙂 wielkich zmian nie było. Ale… nie pogorszyło się nic więc w sumie ok.

Czyli…
Rozczarowany trochę jestem marcem. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie do końca to co się wydarzyło zależało tylko ode mnie. Nie miałem spadku motywacji, lenistwa.
W sumie to co najważniejsze wykonałem mimo, że liczyłem iż to właśnie marzec będzie już miesiącem, w którym osiągnę stabilny poziom wyjściowy. Z tego poziomu chciałem iść w górę.
No nic trzeba pogodzić się z sytuacją i jednak „powoli do przodu, staramy się”.



Podsumowanie – luty 2019

Kolejny miesiąc roku 2019 za mną. Pewne rzeczy ruszyły w dobrą stronę, sporo jednak jeszcze do poprawy.
Pod koniec lutego sprecyzowały mi się w końcu plany startowe więc liczę, że teraz powinno być trochę łatwiej. Wiem na co się szykuję i co powinienem zrobić by cel mógł być osiągnięty. Ten temat poruszę pewnie i w jakimś kolejnym wpisie (bo zadowolony z niego jestem bardzo 🙂 ale na ten moment szybkie podsumowanie minionego miesiąca.

WAGA
Dalej słabo. Praktycznie nie drgnęło nic w dobrą stronę, a nawet co tydzień widzę jakies gramy na +.
To mnie martwi bo chciałem co miesiąc trochę zrzucać. Spokojnie, pomału ale miało iść w dół. Optymistycznie liczyłem na chociaż 1 kg mniej a tu nic 🙁

KILOMETRAŻ + ILOŚĆ/JAKOŚĆ TRENINGÓW
Tu jest ok. Regularnie biegałem 4 x na tydzień, przy czym delikatnie zacząłem zwiększać dystanse. Druga połowa miesiąca to celowanie w biegi po około 10 km i coś dłuższego w weekend.

TRENING UZUPEŁNIAJĄCY
Bardzo źle. Nie ćwiczyłem nic, jakieś pojedyncze rolowania robiłem po bieganiu.

SAMOPOCZUCIE/MOTYWACJA/ZDROWIE
Tak ogólnie, życiowo to wielkich zmian nie było 🙂 Nic się jednak nie pogorszyło, jakieś zaległe tematy powoli zamykam więc przyjmijmy okres za udany.
Wiosna powoli idzie, dzień coraz dłuższy to i widzę możliwości/chęci lepszego biegania. Więcej też czasu na jakieś aktywności dodatkowe (oprócz biegania ruszyłem też rower, były jakieś spacery) co trochę człowieka budzi z letargu.

Czyli…
Luty w skali 100 pkt. odbieram mimo wszystko jako zakres 0-50. Ciągle jestem „na rozruchu”, dużo spraw obiecanych sobie muszę dopiero ruszyć. Światło na końcu tunelu jednak jest 🙂

Podsumowanie – styczeń 2019

Mimo wielkiej 😉 chęci długo się zbierałem by napisać podsumowanie moich dokonań w styczniu 2019 r. Niestety odwlekanie tego smutnego momentu nie ma sensu, trzeba coś jednak z siebie wyskrobać.

Zacznę od wykresu, który będę uzupełniał w kolejnych tygodniach. Zawiera on aktualną wagę, pokonany w danym tygodniu kilometraż i ilość odbytych treningów (biegowych).
Ciężko oczywiście wysnuć na jego bazie jakieś bezpośrednie wnioski o formie (bo dużo może być innych zmiennych na nim nie ujętych) ale myślę, że mimo wszystko pewne wnioski da się wyciągnąć.
Na ten moment startuję z tak słabego poziomy, że w ciemno mogę założyć, że trend wzrostowy na wykresie (oprócz wagi oczywiście 🙂 :)) przełoży się na lepsze wyniki.

Analiza biegowa 2019

Moja ocena dokonań wygląda zaś następująco:

WAGA
Niestety słabo. Koniec roku przyniósł mi lekki wzrost wagi (święta i urlop to zawsze zły czas). Przez styczeń niestety nic nie udało się z tym zrobić. Co gorsze mam wrażenie, że waga ciągle leci w górę! Martwi mnie to, bo o dziwo zrobiłem pewien krok w celu poprawy diety – zrezygnowałem z picia coli (którą pochłaniałem w strasznych ilościach) i sporo ograniczyłem słodycze.
Wygląda, że to co zostało w jadłospisie + ilości jedzone, podjadanie wieczorami dalej są złe jak na moją aktualną sytuację.

KILOMETRAŻ + ILOŚĆ/JAKOŚĆ TRENINGÓW
Ilościowo (szt treningów na tydzień) źle nie jest. Biegam w dalszym ciągu systematycznie. Poza pierwszym tygodniem, kiedy byłem chory, zawsze są to 3-4 treningi.
Niestety, popsuło się dużo z kilometrami i jakością treningu. Wyjścia na biegi w sumie tylko po to by pobiegać. Żadnych specjalnych jednostek treningowych, dystanse max. pod 10 km.

TRENING UZUPEŁNIAJĄCY
Leży całkowicie. Może z raz czy dwa coś się w domu poruszałem 🙁

SAMOPOCZUCIE/MOTYWACJA/ZDROWIE
Słaby okres. Znużenie wykonywaną pracą zawodową, zimowa depresja (słońca nie ma ciągle) strasznie jakoś negatywnie rzutują na mnie w początku tego roku.
Psychicznie jestem zmęczony, robota mnie nudzi, siedzi się w domu dużo i bezcelowo przy komputerze. A jak się nudzi/siedzi to się je. I śpi zbyt mało…czyli regeneracji brak.
Do tego wyjścia na bieganie ciągle po ciemku (w lesie pod Oleśnicą) jakoś nie zachęcają do wartościowego biegania. Nie mogę powiedzieć, że strach mnie szybko goni do domu 🙂 ale jednak leśne warunki trochę utrudniają. Tu krzywo, tu jakieś kamienie. Niby czołówka świeci ale uważać trzeba i psychika podpowiada: dobra 5 km wystarczy wracamy 🙂 Kółko się więc zamyka. Mało km robię to każdy dodatkowy ciężej pokonać.
Mała dygresja tutaj. Nie chcę jednak na ten moment wracać z bieganiem do Oleśnicy, bo boję się trochę o stopę. Skarżyłem się chyba kiedyś w opisach, ze po mocnym treningu w zeszłym roku coś mnie bolała. Niby nie przy bieganiu, ale przy chodzeniu, wchodzeniu po schodach. W lesie jednak lepiej bo bardziej miękko.
Zdrowotnie szału nie było. Przyplątało się do mnie jakieś przeziębienie ostatnio (katar, gardło, zatoki) co dodatkowo zmniejszyło ilość biegów.

CZYLI….
Styczeń na minus. Wszystko w.w. mocno obniżyło moją aktualną formę. Więcej już nie chcę narzekać ale ewidentnie brakuje mi zapału do działań i jakiegoś biegowego celu (co w przeszłości mi dużo ułatwiało). Coś trzeba będzie podziałać w tym względzie bo jeszcze z drugi taki słaby miesiąc i totalnie będę w d…